Divorcitis zwany wirusem rozwodowym
Dziś mowa o rozstaniach z partnerami, czyli o trendzie o nazwie divorcitis.
Mówiąc krótko nazywa się go wirusem rozwodu.
Dotyczy głównie kobiet, choć nie tylko.
Dziewczyny po prostu częściej mają między sobą bliskie relacje emocjonalne, bardziej dbają o nie, zwierzają się w kwestiach o których mężczyźni ze sobą nie rozmawiają, wspierają się nawzajem. No i przy okazji w wielu obszarach się naśladują.
To nie dotyczy tylko ciuszków, czy sposobu spędzania czasu. Często nawet w podobnym czasie biorą ślub, czy mają dzieci.
Ostatnio okazało się również, że istnieje silny i widoczny trend naśladowania także rozwodów.
Prof. Rose McDermott ogłosiła w artykule „ Social Network Effects on Divorce” , że odkryła w badaniach nad tysiącami ludzi, że w przypadku osób, których przyjaciel się rozwiódł, ryzyko rozstania się przed następnym badaniem, czyli cztery lata później, było o 147% większe. Według następnego badania prawdopodobieństwo rozwodu w przypadku osób mających rozwiedzionego jedynie kogoś z pracy było również o 55% większe.
Co to oznacza?
Po prostu małżeństwa, związki miewają kryzysy a namiętność jako jedna z 3 podstawowych komponent miłości szybko znika. Wszystko wtedy zależy od zaangażowania i decyzji czy chcę tego. Kiedy przyjaciółka się rozwodzi dziewczyny często szybko poddają weryfikacji także swoje małżeństwa, czy związek. Potem podejmują podobne decyzje.
Tak wiele się ostatnio mówi, pisze i nagrywa o tym, że kiedy nie układa się w związku, kiedy mieszka się z „toksykiem”, kiedy nie czuje się już tego co było, to lepiej to zakończyć.
Czyli, że podjęcie decyzji ostatecznej może być lepsze, niż dalsze trwanie.
Po co na przekór sobie oszukiwać się, że może druga strona się zmieni, że może niebawem będzie lepiej. Rozwód, rozstanie to nie jest koniec świata, przekonują ci co się na ten krok zdobyli. Po trudnym okresie żałoby i pochmurnego nastroju, kiedyś znów zaświeci słońce. Powstały całe społeczności ludzi, którzy są po drugiej stronie, które w mniej lub bardziej otwarty sposób zachęcają, aby zrobić to co oni.
Dodają odwagi, aby się rozstać. Czasami tylko niewinnie rzucają zwroty typu: „Kochana nie będzie lepiej, bo ty go już nie kochasz”. To zapada w pamięć.
Jednak są też takie osoby jak Ania.
Ania była od dwudziestu lat mężatką, miała dwoje dzieci. Syn 18 lat, córka 11, gdy zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno jest szczęśliwa?
Czuła zmęczenie wychowywaniem dzieci, pracą, budową i urządzaniem domu jednorodzinnego, brakiem czasu dla siebie.
Myślała z mężem o przyszłości, o tym aby kiedyś kupić dom w Toskanii, mieć czas dla siebie i odpocząć. „Motyle” jednak już dawno gdzieś odfrunęły. Była intymność i robienie czegoś wspólnie, aby być razem.
Jej przyjaciółka właśnie przechodziła procedurę rozwodową. Ponieważ potrzebowała rozmów, jej wsparcia, po pracy chętnie organizowały damskie imprezki. Te wspólne wyjścia nie tylko szkodziły związkowi Ani, ale zrodziły między kobietami takie poczucie wspólnoty.
Ania podobnie jak przyjaciółka rozstała się mężem, choć przez pół roku jej mąż błagał ją, aby nie odchodziła. Był w tym kreatywny. Pozostała niewzruszona. Miała w trudnych chwilach rozwodowych damskie wsparcie i przetrwała jego napór. Mówiła, że jak się kocha, to pozwala się odejść …
Obecnie koleżanka Ani jest szczęśliwa z nowym partnerem. Nie ma teraz czasu na imprezki z Anią. Ania natomiast czuje się samotna, nie poukładało jej się i już żaden mężczyzna nie uczynił jej tak szczęśliwą jak wtedy w związku. Bardzo żałuje tego rozwodu…
Okazuje się, że po kilku latach od rozstania nawet połowa kobiet jest szczęśliwsza niż dotąd a połowa żałuje tej decyzji. Jednak mówią o tym skrycie, w anonimowej ankiecie a oficjalnie nie podejmują tego tematu.
Warto też choć na chwilę napomknąć o dzieciach, dla których w chwili rozwodu wali się często cały świat. Zarażeni trendem rodzice niestety wierzą, że ich syn lub córka będą szczęśliwi, jeśli zabiorą ich do Aquaparku, na lody albo do kina w czasie ustalonych dni, a tak naprawdę dzieci chcą mieć pełną rodzinę, widzieć tatę pakującego się do pracy, poprzytulać się na chwilę albo zrobić z rodzicami coś bardzo zwyczajnego.
Czasami tylko wmawiamy sobie, że rozwód jest dla nich lepszy. Że lepiej jeśli nie będą widziały kłótni rodziców. A on jest niejednokrotnie lepszy tylko dla jednej osoby, która odchodzi. Reszta z tego powodu cierpi.
Przychodzi mi na myśl takie przesłanie.
Rozwód czasami jest bardzo dobrym i potrzebnym krokiem. Tak trudno się na niego zdobyć, ale w wielu sytuacjach dobrze to zrobić.
Przed podjęciem takiej decyzji lepiej jednak przypomnieć sobie czym jest divorcitis, jak działa i sprawdzić czy nie jestem czasami pod takim społecznym wpływem tego trendu?
Co o tym sądzicie?